Duńska sztuka szczęścia, czyli hygge
Opublikowany przez ZŁOTE PLAKATY

Hygge to słowo, które przez ostatnie tygodnie zostało odmienione na każdy możliwy sposób. W czym tkwi fenomen tajemniczego duńskiego terminu, który nawet nie ma swojego dokładnego odpowiednika w języku polskim? Czy w ogóle istnieje coś takiego jak hygge w Polsce? I najważniejsze – czym tak naprawdę jest tajemnicze hygge?!
Hygge to pojęcie, którego Duńczycy używają na określenie przytulności, bliskości, ciepła, które nas wręcz obezwładnia. To słowo, które ma za zadanie odwzorowywać najszczęśliwsze momenty codzienności – opatulenie się kocem w chłodny dzień, wesołe przekomarzania ze znajomymi czy nieplanowany spacer. Momenty, które nie są wyjątkowe. Takie, których jest w ciągu naszego życia wiele, a często ich nie zauważamy w codziennej gonitwie. Sami Duńczycy tłumaczą, że hygge to siedzenie z najbliższymi przy kominku, z kubkami gorącego kakao w dłoniach, obserwując szalejącą za oknami zamieć. Mieszkańcy Danii są uznawani za najszczęśliwszy naród świata. Polska, według Raportu Szczęścia, jest na 57 miejscu. To nieźle, biorąc pod uwagę, że w rankingu bierze udział 157 państw świata, ale zawsze może być lepiej! Czym różnimy się od Duńczyków? Brakiem czasu na przyjemności. Wciąż jesteśmy zagonieni. Wracając z pracy nadal o niej myślimy albo mamy kolejne zadania, z którymi nie udało nam się uporać w godzinach pracy. W weekendy? Kursy, szkolenia, samodoskonalenie się, przecież rozwój jest najważniejszy! A gdzie w tym wszystkim czas dla nas? Na nasze hobby, sport, spotkania z najbliższymi? Na najprostsze zachwycanie się otaczającą nas codziennością? No właśnie – dziś krótka lekcja o tym jak pogodzić zagonionego Polaka z Duńczykiem, który jest hyggelig.
Zaiskrzyło?
Hygge to robienie nastroju, najlepsze jest w zapadającym zmierzchu, gdy można zapalić aromatyczne świece, włączyć nastrojowe światełka i będąc skąpanym w przytulnym świetle rozmawiać, czytać książkę czy po prostu odpoczywać. Po całym dniu spędzonym w zimnym świetle jarzeniówek, przed ekranami emitującymi niebieskie światło, które wykańcza nasze oczy i rozregulowuje zegar biologiczny, cały nasz organizm podziękuje, gdy będzie mógł się zrelaksować przy ciepłym świetle świec. Aromaterapia już od dawna ma udowodnione działanie kojące, więc możemy się także zdecydować na świece o naszym ulubionym zapachu. Różane, cynamonowe, a może po prostu – waniliowe? Wybierz sam tak, by zapach Cię uspokojał, a nie doprowadzał do szału.
Otuliło?
Miękkość, ciepło i wygoda, którą możemy się otulić zapewnią nam pledy i koce z naturalnych materiałów. Miękkie poduszki, które będą podparciem podczas czytania książki, a w chwili zmęczenia pozwolą naszej głowie bezwładnie się na nie osunąć. Materiały, które sprawią, że od razu poczujemy obezwładniającą błogość. Wszystkie te tekstylia sprawią, że w naszym domu będzie bardziej przytulnie i bardziej hygge.
Zachwyciło?
Z powyższych przykładów jasno widać, że hygge to nie przemalowywanie i wyburzanie ścian, ale właśnie zabawa dodatkami. Dekoracje powinny w naturalny sposób korespondować z naszym stylem życia. Być piękne, a jednocześnie użyteczne. Ulubione kubki, niekoniecznie od kompletu będą dekoracją, z której w każdej chwili możesz skorzystać. Zamiast wystawy porcelanowych figurek – stos ulubionych książek.
W hygge chodzi właśnie o to, by robić to, na co ma się ochotę. Pisząc ten post siedzimy opatuleni wełnianym pledem, podjadając zrobione przez siostrę krówki, które są pyszne i popijając ich słodycz truskawkową herbatą, która zdecydowanie do pysznych nie należy. Na kanapie obok leży jedna z najbliższych nam osób, która kupiła tę herbatę. W tym momencie liczy się to, że robimy to co lubimy i mamy świadomość, że całe otoczenie nas w tym wspiera. W tym przedświątecznym okresie hygge jest odczuwalne jak nigdy wcześniej i nigdy później.
Życzymy Wam, aby w Waszych domach nigdy nie zabrakło tego wyjątkowego uczucia przynależności i szczęścia.
Wszystkie prezentowane we wpisie zdjęcia pochodzą z tej tablicy Pinteresta.